wtorek, 23 kwietnia, 2024

Aby normalność wróciła jak najszybciej

Przemysław Harczuk

Prawie równo rok temu, w świątecznym numerze w kwietniu 2020 roku pisałem, że mam nadzieję, iż te smutne święta w tym roku są wyjątkowe, kolejne będą już „normalne”. No, niestety, do normalności bardzo nam daleko. Z jednej strony jest trochę mniej ograniczeń, z drugiej strony trwają one już ponad rok. Psychicznie można wysiąść. Rok temu niemal wszyscy (poza garstką nie wierzących w wirusa) wierzyli, że twarde, acz krótkie obostrzenia są konieczne, w ten sposób właśnie szybko wyjdziemy z kryzysu zdrowotnego,  a gospodarka da radę się odbudować. Po roku działań chaotycznych, czasem sensownych, a czasem nie, gdy mamy bałagan w szpitalach, a pomoc dla firm jest niewystarczająca, niekonsekwencja porażająca, o optymizm trudniej. Ci moi znajomi, którzy 12 miesięcy temu nie wierzyli w wirusa, dziś albo wirusa złapali, albo (niestety) stracili bliskich, kilku moich znajomych nie ma wśród nas. Jednocześnie leży leczenie innych chorób, nie będących covidem. Padają firmy, a kolejne lockdowny być może są koniecznością, ale ciężko się oprzeć wrażeniu, że przy mądrej wcześniejszej polityce, przy puszczeniu wszystkiego ale w reżimie sanitarnym oraz masowym testowaniu dałoby się pewnych rzeczy uniknąć. Dramaty rodzin, które tracą dorobek życia są faktem. Słowa niektórych publicystów, że „co tam jakaś jedna branża” są zwykłą podłością, na ironię zakrawa fakt, że autorzy takich słów pozują często na konserwatystów, bądź liberałów.  Światełko w tunelu już widać, ale jest bardzo daleko, poza tym wciąż istnieje obawa (to wyświechtany bardzo tekst), że nie wiemy, czy to światło słońca, czy nadjeżdżającego pociągu…. Mimo to – jest nadzieja. I tę nadzieję widać wyraźnie także w te święta, w to Triduum. Mamy mękę Zbawiciela. Jego samotność, opuszczenie, pokazowy proces, tortury, śmierć na krzyżu. Pustka po odejściu. I cud Zmartwychwstania! Właśnie on daje nam nadzieję na to, że można pokonać śmierć, ale też na to, że w każdej sytuacji po ciemnej nocy, może zaświecić słońce. I, że każde zło ma swój koniec. Najciemniej jest tuż przed świtem, miejmy nadzieję, że właśnie w takim momencie się znajdujemy i już w wakacje będzie normalnie, a następne Boże Narodzenie, następną Wielkanoc, spędzimy bez ograniczeń. W numerze sporo piszemy o świętach, wspominamy św. Jana Pawła II, ale też wracamy do sprawy budowy III Linii metra. Łucja Czechowska przypomina niezwykłą sprawę kryminalną, w której zasłużony i ceniony profesor został oskarżony o otrucie żony. Sprawa niejasna zostaje do dziś i pewnie taką pozostanie. W numerze także zajmujemy się debiutem Paulo Sousy na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Siłą rzeczy to wydanie jest wyjątkowe, niejako „mniej warszawskie”, ale czas Wielkiej Nocy jest uniwersalny. Wszystkim życzymy, by czas Wielkiej Nocy był naprawdę czasem oczyszczenia i nadziei, a normalność wróciła jak najszybciej.

 

 

 

 

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img