Media niedawno informowały, że w Berlinie budynek polskiej ambasady budować ma firma ściśle powiązana z rosyjskim oligarchą, blisko związanym z Władimirem Putinem. Takie coś już było – przed laty Amerykanie mieli problem z ambasadą w Moskie – okazało się, że trzeba było budynek do fundamentów rozebrać, bo firmy go budujące były powiązane z KGB. Oczywiście nie przesądzam, iż prywatna firma, w której Oleg Dieripaska ma swoje udziały na pewno będzie w jakiś sposób wykorzystywać sytuację, jednak już sam fakt, że jej wybór rodzi wątpliwości dowodzi, że nie powinna być wybierana. To jak z sędzią w postępowaniu sądowym. Jeśli jest choć cień podejrzenia, że może być nieobiektywny, powinien się wyłączyć. I nie chodzi o pewność, ale PODEJRZENIE. W sprawie polskiej ambasady jest podobnie. Stosunki z Niemcami i Unią Europejską są zbyt ważne, by pozwolić sobie na jakiekolwiek ryzyko. I uważam, że trzeba wdrożyć środki zaradcze nawet, jeśli wiązałoby się to z dodatkowymi kosztami. Lepiej ponieść koszty, niż ryzykować, że informacje z naszej placówki będą wyciekać. (spisał hp)