środa, 24 kwietnia, 2024

25 lat po bestialskiej zbrodni. Czy Monika O. wyjdzie na wolność?

Była pierwszą kobietą skazaną w Polsce na dożywocie. Surową karę otrzymała, bo – razem z dwoma szkolnymi kolegami – w bestialski sposób zamordowała 22-letnią Jolantę Brzozowską. W styczniu minie 25 lat od zbrodni – Monika O. będzie więc mogła starać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Czy zabójczyni wyjdzie na wolność?

„Jako żywo nie pamiętamy takiej sprawy, bo nawet jeśli zamierzali zabić, to przecież nie musieli zadawać tak strasznych obrażeń, pastwić się w niewyobrażalny sposób” – mówił w uzasadnieniu wyroku skazującego trójkę  wówczas bardzo młodych ludzi, wielokrotnie cytowany przez media, sędzia Piotr Janiszewski.

 

Podczas toczącego się ćwierć wieku temu przed warszawskim sądem procesu, któremu towarzyszyły ogromne emocje, ujawniono szczegóły makabrycznej zbrodni, której sprawcami była trójka nastolatków, a ofiarą niewiele starsza kobieta. 22-letnia Jolanta Brzozowska mająca szansę na szczęśliwą przyszłość, zaręczona, otoczona kochającymi osobami. Ta zbrodnia zniszczyła ich spokój. A wszystko przez chciwość młodych bandytów.

Monika O. „Osa”  była uczennicą liceum ekonomicznego w Warszawie, podobnie jak Robert G. „Gołąb” i Marcin M. „Jogi”. Uczęszczali do klasy maturalnej, szykowali się do egzaminu dojrzałości, ale w styczniu 1996 roku bardziej ich ekscytowała zbliżająca się studniówka. Planowali extra zabawę.

Pochodzili ze zwykłych domów, dotychczas nie sprawiali poważnych problemów, choć wyróżniającymi się uczniami trudno byłoby ich nazwać. „Osa”, wówczas już pełnoletnia, chętnie sięgała po alkohol. Gdy 19 stycznia spotkali się we trójkę i zastanawiali jak zdobyć pieniądze na studniówkę, była po kilku piwach. To właśnie ona miała zasugerować, aby dokonać włamania lub napadu na sklepu – później zapewniała, że to był jedynie głupi żart, ale nikt jej nie uwierzył.

Zresztą zaczęli na poważnie planować popełnienie przestępstwa. Ostatecznie za cel wybrali biuro „Abigel” na warszawskim Tarchominie – firma zajmowała się m.in. kolportażem krzyżówek. To nie był przypadkowy wybór, bo Marcin M dorabiał tam i dzięki temu znał pracującą jako sekretarkę Jolantę Brzozowską, siostrę szefa Krzysztofa O. Uznali, że w biurze znajdą gotówkę, a „Jogi” stwierdził, że jest również sprzęt, który łatwo sprzedadzą.

Pojechali we trójkę. Na miejsce dotarli wczesnym popołudniem. Brzozowska wpuściła ich do środka bez wahania, a gdy Monika powiedziała, że chce roznosić krzyżówki, całą uwagę skoncentrowała na dokumentach do umowy. Dlatego nie zdążyła w żaden sposób zareagować…

Pierwszy zaatakował Robert G.- uderzył kobietę kijem bejsbolowym. Po chwili dołączył do niego Marcin M. Zadali wiele ciosów, używali noża i nogi od stołu. Przez kilka minut wręcz zmasakrowali ofiarę. Na koniec wbili nóż w czaszkę Jolanty. Gdy nastolatkowie katowali młodą kobietę, Monika O. przetrząsała biurowe szafki. Zabrali dwa telefony, pagery, magnetowid, biżuterię zamordowanej i 400 złotych w gotówce. Po ucieczce, pojechali do centrum. Tam część fantów sprzedali znajomemu paserowi, resztę wyrzucili. Po wszystkim trójkę morderców poszła… na pizzę!

Zbrodnię odkryto tego samego dnia. O dziwo, pierwszym podejrzanym został Krzysztof O., który jako ostatni widział siostrę żywą, a z biura wyszedł dosłownie kilka minut przed pojawieniem się nastoletnich zwyrodnialców. Trafił nawet na krótko do aresztu – wyszedł, bo nie było żadnych dowodów przeciwko niemu.

W końcu policjanci trafili na trop prawdziwych sprawców, którzy zdążyli jeszcze pobawić się na studniówce. Zatrzymani zostali bowiem kilka tygodni po zbrodni. Robert i Monika nie przyznali się do mordu, szli w zaparte, Marcin M. opowiedział jednak o tym co się wydarzyło w biurze. Dowody ich winy prokuratura zebrała bezsporne.

Proces toczył się przed ówczesnym Sądem Wojewódzkim w Warszawie. Choć wcześniej orzekano tam w sprawach wielu brutalnych zbrodni, to ten proces był wyjątkowy, bo po raz pierwszy odbywał się przy tak ogromnym zainteresowaniem mediów. Zadbał o to też Krzysztof O., który publicznie i w mocnych słowach oceniał trójkę oskarżonych (później został Rzecznikiem Praw Ofiar, później jednak został bohaterem wielu skandali).

Wyrok zapadł w marcu 1998 roku. Wszyscy zostali uznani za winnych, a kary zapadły surowe. Monika O. stała się pierwsza kobietą w Polsce skazaną na dożywocie. Podobne wyroki usłyszeli jej dwaj koledzy.

Od zbrodni na Tarchominie minie wkrótce 25 lat, czyli zgodnie z prawem wszyscy będą mogli starać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Czy skorzystają z tego prawa? Można sądzić, że Monika O. tak, bo nigdy nie czuła się winną zabójstwa (co najwyżej rozboju), a nawet zwróciła się – już po pięciu latach odsiadki – do prezydenta o łaskę, chciała obniżenia kary do 15 lat pozbawienia wolności. Jej wniosek został jednak negatywnie zaopiniowany przez sądy.

Próbowaliśmy sprawdzić, czy Monika O. podjęła już jakieś starania o wcześniejsze wyjście z więzienia. Wszędzie uzyskaliśmy identyczną odpowiedź: taka osoba nie figuruje w rejestrach wydziałów penitencjarnych. Czyżby więc odpuściła? Powód może być zgoła odmienny.

”Kobieta zmieniła dane osobowe. Pod starym nazwiskiem, które obiegło wszystkie media i do tej pory bez żadnego problemu można je znaleźć w internecie, nie funkcjonuje już nawet w zakładzie karnym, w którym przebywa” – informował trzy lata temu serwis wp.pl

Czy więc morderczyni będzie spokojnie żyła na wolności dzięki zmienionej tożsamości?

 

Łucja Czechowska

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img