sobota, 20 kwietnia, 2024

Polacy przegrali, ale nie na tyle, by zwolnić selekcjonera

fot. Roger Gor/By Roger Gor – IMG_9903.JPG, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=41849162

Biało-Czerwoni przegrali kolejny mecz pod wodzą Jerzego Brzęczka. Tym razem gra była nieco lepsza, Polacy do przerwy nawet prowadzili, przede wszystkim stworzyli jakieś sytuacje do strzelenia bramki. Jednak patrząc na grę kadry od początku kadencji obecnego selekcjonera ciężko być optymistą. Drużyna jest na tyle silna, by indywidualnymi umiejętnościami ogrywać ekipy pokroju Bośni, Macedonii Północnej czy Izraela. Nie ma szans z ekipami typu Holandii, Francji, Hiszpanii, Włoch. Jednocześnie selekcjoner meczem z Holandią kupił sobie spokój do marcowych meczów eliminacji Mistrzostw Świata.

Gdyby Polacy zagrali tak beznadziejnie jak z Włochami, los selekcjonera Jerzego Brzęczka byłby przesądzony – takie głosy ze świata piłkarskiego nie były odosobnione. W Chorzowie Biało-Czerwoni zagrali jednak o wiele lepiej niż z Włochami. Przede wszystkim – stwarzali swoje sytuacje. W 6 minucie objęli prowadzenie – najpierw świetnym podaniem Kamila Jóźwiaka obsłużył Robert Lewandowski. Młody skrzydłowy wpadł w pole karne i ładnym strzałem od słupka pokonał bramkarza „Pomarańczowych”. Potem kilka okazji do podwyższenia wyniku miał Przemysław Płacheta, jego strzały jednak albo trafiały w poprzeczkę, słupek, w trybuny. Generalnie zafunkcjonowało coś, czego w kadrze nie widzieliśmy od lat – skrzydła. I Płacheta i Jóźwiak rozegrali bardzo dobry mecz. Dobrze – choć bardziej w środku pola niż na szpicy – spisywał się Lewandowski, świetnie grał Piotr Zieliński, który dawno nie zagrał tak dobrego spotkania. Nieco słabiej spisywali się Grzegorz Krychowiak i Mateusz Klich. Generalnie jednak tym razem nie można mieć większych zastrzeżeń do linii pomocy i ataku. Gorzej z obrońcami. Bardzo dobrze zagrał jedynie prawy obrońca Tomasz Kędziora, słabiutki był Arkadiusz Reca i obaj środkowi obrońcy – Kamil Glik i Jan Bednarek. Na wysokości zadania stawał jednak w naszej bramce Łukasz Fabiański. Do przerwy Biało-Czerwoni utrzymali prowadzenie. W drugiej połowie doszło do zmiany – już od 46 minuty za Roberta Lewandowskiego na boisku zameldował się Krzysztof Piątek. I nie pokazał kompletnie nic. Na boisku pokazali się też później Jakub Moder, Karol Linetty, Kamil Grosicki i Macier Rybus – na grę drużyny nie wpłynęło to jakoś szczególnie, poza tym, że właśnie w momencie zmian straciliśmy bramki (pierwszą z rzutu karnego). Generalnie – wynik 2:1 dla Holandii odzwierciedla przebieg gry. Wygrał zespół lepszy. A przed mistrzostwami Europy kibice Biało-Czerwonych  

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img