sobota, 20 kwietnia, 2024

 Pójście pod prąd w bardzo trudnych czasach

fot. feeimages.com

Już ponad dwadzieścia osób – tylu spośród moich bliższych i dalszych znajomych choruje na koronawirusa. Nikt nie przechodzi choroby lekko, ani tym bardziej bezobjawowo. Większość choruje w domu, jednak każdy twierdzi, że mówienie iż „to zwykła grypa” jest bzdurą. Z drugiej strony mamy ludzi, którzy bredzą, że żadnej choroby nie ma, a w szpitalach leżą statyści. Tak… proponuję by autorzy tych mądrości, w tym także celebryci spojrzeli w oczy rodzinom osób zmarłych na COVID-19. Inni „mędrcy” przekonują, że owszem choroba jest, ale przecież nie zabija ona, ale przypadłości współistniejące. Cukrzyca itd. Dziękuję – z punktu widzenia chorego nie ma większego znaczenia, czy śmiertelny okaże się dla niego COVID, czy przez COVID wywołany udar, bądź nasilenie choroby współistniejącej. Ale znów – fakt, że wirus istnieje i konieczna jest daleko idąca ostrożność nie oznacza, że popieram tak drastyczne ograniczenia gospodarki, z jakimi mamy do czynienia. Dziesiątki razy pisaliśmy już o tym, że skupianie się tylko na COVIDZIE ogranicza dostęp do leczenia innych chorób, a znów zamknięcie gospodarki oznacza ludzkie tragedie – utraty pracy, bankructwa, związane z tym depresje, samobójstwa, czy nasilenie chorób, także śmiertelnych wywołanych stresem. Przydałby się złoty środek, ale jego niestety nie widać…  Nie widać go też w polskiej polityce, gdzie z jednej strony dochodzi do żenujących wydarzeń w rocznicę odzyskania niepodległości, policja strzela do protestujących i trafia w fotoreportera, a znów paru kretynów podpala mieszkanie, po czym tłumaczy, że „co tam własność, przecież ludzi tam nie ma”. Rząd jest słaby i nieudolny, opozycji rozsądnej brak, bo jedyna oferta, którą słyszymy to wulgarne hasła i niszczenie świątyń. A w samym Kościele trwa kryzys chyba największy od czasów reformacji. Sytuacja w Polsce jest niepewna, a co gorsza, jest też pokłosiem niepewnej sytuacji światowej. Ciężko być optymistą. W tych niezwykle trudnych i niepewnych czasach grupa romantyków działających w mediach od wielu lat zdecydowała się na podjęcie własnej aktywności medialnej. No, nie do końca nowej – Nowy Telegraf Warszawski istnieje ponad rok. Teraz jednak kończymy etap próbny, polegający na budowie zespołu i pilotażowych  wydaniach internetowych. W trudnym czasie lockdownu ruszamy z wydaniami drukowanymi, internetowymi. Jako w większości konserwatyści ale bez przydziału politycznego jesteśmy otwarci na wiele środowisk. Idziemy nieco pod prąd. Niezależnie od polityków i wielkiego biznesu. Po stronie ludzi, nie politycznych koterii.

Przemysław Harczuk 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img