piątek, 29 marca, 2024

COVIDOWA wojna domowa. Obrywamy z obu stron

Przemysław Harczuk

Niedawno rozmawiałem z panią niewierzącą w pandemię. Opowiedziałem jej historie kolejnych ludzi, którzy zapadli na COVID-19. „To nieprawda”. „Spisek”. „Bzdury”. „Ta aktorka to przecież w antypolskich filmach grała, teraz mówi, że przeszła COVID-a, bo za to jej płacą”. W końcu doszedłem do argumentów mocnych. Już nie ludzi „znanych”, ale moich znajomych. Opowiedziałem historię kolegi, który przeszedł ciężko COVID-a, ledwo przeżył, będzie niepełnosprawny do końca życia. „Współczuję ci, Przemek. Widzę, jakich ludzi masz wokół siebie. To nie jest prawdziwy kolega, skoro tak cię oszukuje. A ty jak kretyn, dajesz się nabierać” – podsumowała. Minął dzień, czy dwa i rozmawiałem z „koronahisterykiem”. Ten z kolei oburzał się na mnie, że nie domagam się powszechnego lockdownu, że obawiam się o polskie firmy i chorych na inne choroby. „Że paru Januszów zamknie biznesy, to nic. Ważne, żeby zaufać obostrzeniom” – powiedział mój rozmówca. Niestety, tu żaden cytat nie jest zmyślony. Ostatni czas ujawnił wręcz morze głupoty, agresji i pospolitego chamstwa. Jedynym rozwiązaniem, jest robić swoje. Jak napisaliśmy niedawno – Nowy Telegraf Warszawski jest medium koronasymetrycznym – to znaczy dystansujemy się zarówno od tych, którzy wpadli w koronapanikę, jak też tych, co dostają szału na hasło maseczki i bredzą, że żadnego wirusa nie ma, albo, że to zwykły katarek. W ten sposób obrażają inteligencję, ale też tych, którzy na chorobę zachorowali, zmarli, a także ich rodziny. Należy zachować spokój, nie panikować, ale zachować też zdrowy rozsądek. Z tym jak widać jest coraz większy problem. Dla mnie jest oczywiste, że kolejny lockdown jest tragedią, więc zamiast jego wprowadzania powinno się przede wszystkim dbać o środki ostrożności. Z równym obrzydzeniem podchodzę do tych, którzy wzywają do zamknięcia gospodarki „bo co tam biznesy”, jak i do tych, którzy wzywają do nieuważania, nienoszenia masek i nietrzymania dystansu. To trochę tak, jakby zderzyć  jednej strony gościa, który chce zakazać jazdy autem, albo wprowadzić ograniczenie do 10 kilometrów na godzinę „bo przecież wypadki chodzą po ludziach”, z gościem, który mówi, że co tam wypadki, należy wychlać litr wódki, wsiąść za kierownicę, pojechać pod prąd, bez pasów, 200 na godzinę. Obie postawy są idiotyczne i z obydwiema należy walczyć. Nawet, gdy jak my ostatnio, obrywamy z obu stron!

Przemysław Harczuk

 

 

 

 

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img