sobota, 20 kwietnia, 2024

Nadciąga PISOLEW, czyli koalicja PiS z SLD? Brzmi absurdalnie, ale…

Nie, nie twierdzimy, że Prawo i Sprawiedliwość dogada się z Sojuszem Lewicy Demokratycznej i zbuduje koalicję. Koalicję taką uznalibyśmy za nieszczęście. Jednak w polskiej polityce wiele rzeczy zaskakujących już było. A sojusz akurat PiS z SLD nie jest takim absurdem, na jaki wygląda na pierwszy rzut oka. Co więcej – gdyby w Sejmie przedstawicielem lewicy było samo SLD, taka współpraca byłaby całkiem realnym scenariuszem. Fakt, że jest tam też Razem i odwołująca się do elektoratu światopoglądowego Wiosna Roberta Biedronia czyni taką współpracę trudną. Jednak choć PiS-olew to dziś political fiction, jest kilka płaszczyzn, na których partie te mogłyby się porozumieć.

Sejm RP zdj. ilustr. fot. KPalion/Wikipedia By I, Kpalion, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2247495

Pierwsza – programowa –  SLD podobnie jak PiS chciało jakiś czas temu   przywracania niektórych, zlikwidowanych województw, obie partie dogadują się w sprawach takich jak 500 Plus, wreszcie – mają podobny stosunek do mediów. Mało kto dziś pamięta, że pierwszy projekt dekoncentracji  był za rządów Leszka Millera (skończyło się aferą Rywina i wielką awanturą).

Druga – wspólne doświadczenia –  jest tak, że PiS z SLD już współpracowało i tworzyło koalicję. W mediach publicznych, pod koniec poprzedniej dekady. A więc możliwości porozumienia są. Do tego w 2015 roku to SLD wystawiając w wyborach prezydenckich Magdalenę Ogórek wzmocnił Andrzeja Dudę, a idąc jako koalicja w wyborach parlamentarnych przesądził o zdobyciu samodzielnej większości przez PiS.

Trzecia – drastyczne odrębności elektoratów, przy wspólnych elementach programowych – w pewnych sprawach, na przykład socjalnych, czy w kwestii zakazu hodowli zwierząt na futra. PiS z SLD mogłyby przekonać własnych wyborców, że ich współpraca nie jest przyjemna, ale jest mniejszym złem. Jednocześnie ostre różnice światopoglądowo-historyczne paradoksalnie są argumentem przemawiającym za taką współpracą. Bo… wyborcy podchodziliby do takiej koalicji z akceptacją, z zatkanym nosem. Nie byłoby więc zagrożenia, że na przykład wyborcy PiS przerzucą swój głos na SLD, a wyborcy Sojuszu na PiS. To tak jak z koalicją PO – PSL. Mało kto pamięta, że w 2005 roku Ludowcy jako największego wroga przedstawiali właśnie PO, byli też za wotum zaufania dla pierwszego rządu PiS. A potem przez osiem lat (2007 – 2015) tworzyli z PO koalicję. Współpraca była możliwa, bo nie było zagrożenia, że elektorat wielkomiejski PO przejdzie do PSL, bądź małomiasteczkowy, wiejski Ludowców do PO. A już  koalicja z PiS, dla PSL skończyłaby się podzieleniem losów Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin.

Reasumując – współpraca PiS z Lewicą jest mało prawdopodobna, dla Polski byłaby nieszczęściem, ale patrząc na polską politykę nie jest niemożliwa, a w kwestii zimnej kalkulacji politycznej byłaby bardziej logiczna niż współpraca PiS na przykład z Ludowcami.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img