czwartek, 28 marca, 2024

Publicysta o akcjach pro frekwencyjnych: Oburzająca groteska

W ogóle nie jestem zwolennikiem nagradzania za głosy. Ale gdyby to jeszcze było na zasadzie, że powiedzmy – nagradzamy w skali kraju gminę, która będzie miała największą frekwencję, wyglądałoby to inaczej. Ale tu oba pomysły są skierowane do konkretnych gmin – w jednym przypadku są to gminy do 20 tysięcy mieszkańców. W drugim, gminy pod Warszawą. To oburzająca groteska – Andrzej Stankiewicz, publicysta Onet.pl komentuje akcje profrekwencyjne – wóz strażacki dla gmin

fot. Artur Andrzej/Wikipedia By Artur Andrzej – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=40111490

Strona rządowa obiecuje  gminom do 20 tysięcy mieszkańców, które będą miały wyższą frekwencję wozy strażackie. Kojarzone bardziej z opozycją stowarzyszenie Metropolia Warszawa obiecuje 50 tysięcy dla gminy z Warszawy i okolic o najwyższej frekwencji. Czy to normalna praktyka zwiększania liczby głosujących, czy też coś innego?

Andrzej Stankiewicz: Ja to oceniam bardzo krytycznie. Idziemy w kierunku standardów rosyjskich. To w Rosji tak jest, że obiecuje się coś ludziom na zasadzie: „Jak na nas zagłosujecie, to coś wam damy”. Moim zdaniem to kompletna paranoja. To, co strona rządowa robi z wozami strażackimi jest ewidentnie robiona po to, by w małych miejscowościach, gdzie Andrzej Duda ma wysokie poparcie, ludzie poszli do urn. Ale co ma wspólnego wybór prezydenta z zakupem sprzętu dla Straży Pożarnej? Taki sprzęt powinien trafiać tam, gdzie jest naprawdę potrzebny, nie tam, gdzie ludzie głosują. Podobnie rzecz się ma z propozycją stowarzyszenia Metropolia Warszawa.

 

Prezesem stowarzyszenia jest Michał Olszewski, wiceprezes Warszawy?

No właśnie. To jest bardzo podobny styl. Jedni mobilizują małe gminy, gdzie PiS wygrywa, drudzy Warszawę i gminy tworzące metropolię, gdzie i tak są rekordy frekwencyjne, a wygrywa zazwyczaj PO. To w mojej ocenie wygląda na odpowiedź na działanie PiS. Ale jedno i drugie jest paranoją, bo co to ma wspólnego z wyborem prezydenta RP?

Ale działania profrekwencyjne są chyba konieczne? 

Ale w obu przypadkach nie mamy do czynienia z działaniem profrekwencyjnym. Ale próbą zmobilizowania najtwardszych elektoratów. Po to, by zagłosowały one na własnego kandydata. W ogóle nie jestem zwolennikiem nagradzania za głosy. Ale gdyby to jeszcze było na zasadzie, że powiedzmy – nagradzamy w skali kraju gminę, która będzie miała największą frekwencję, wyglądałoby to inaczej. Ale tu oba pomysły są skierowane do konkretnych gmin – w jednym przypadku są to gminy do 20 tysięcy mieszkańców. W drugim, gminy pod Warszawą. To oburzająca groteska.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img