czwartek, 18 kwietnia, 2024

Słowami o LGBT PiS mobilizuje elektorat. Ale nie swój

Podpisanie kilkanaście miesięcy temu karty LGBT+ przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, a potem wypowiedzi jego zastępcy Pawła Rabieja o konieczności legalizacji małżeństw homoseksualnych oraz adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, przestraszyło konserwatywnych wyborców. I miało poważne konsekwencje, w postaci mobilizacji elektoratu PiS, końca istnienia ruchu Kukiz’15, dwóch klęsk wyborczych  opozycji, a także końca idei zjednoczonej opozycji. Sztabowcy PiS uznali więc, że tematyka LGBT pomoże dziś wygrać wybory Andrzejowi Dudzie. Budując wokół tego tematu strategię wyborczą, wypowiedziami takimi jak posła Czarnka, PiS mocno „przegrzał” w drugą stronę. Zmobilizował elektorat lewicowo-liberalny, być może decydując o ostatecznej porażce Andrzeja Dudy. A na pewno mocno komplikując sytuację urzędującego prezydenta.

fot. Freeimages.com

 Rafał Trzaskowski, gdy został prezydentem stolicy, podpisał Kartę LGBT+. W 2019 roku spowodowało to duży niepokój wśród konserwatywnych wyborców. Wprawdzie Rafał Trzaskowski i politycy PO uspokajali, że nie chodzi o lewicową ideologię, a jedynie o wsparcie dla ludzi, którzy poczuli się zagrożeni, bądź wykluczenie, do przysłowiowego pieca dołożył Paweł Rabiej, zastępca prezydenta stolicy. Powiedział on, że etapami będą wprowadzane w Polsce małżeństwa homoseksualne i adopcje dzieci przez pary jednopłciowe. Wprawdzie od wypowiedzi tej wielu polityków PO się odcięło, skutki były znamienne:

Po pierwsze – nastąpił potężny konflikt w grupującej całą opozycję Koalicji Europejskiej. O ile dla polityków SLD deklaracja Rabieja była do zaakceptowania, dla bardziej konserwatywnego Polskiego Stronnictwa Ludowego była już absolutnie nie do przyjęcia. Zgrzyt ten był widoczny medialnie.

Po drugie – nastąpiła mocna mobilizacja elektoratu konserwatywnego.

Po trzecie – nastąpiła demobilizacja elektoratu antypisowskiego, tego nieideologicznego, bądź po prostu mniej liberalnego

Po czwarte – nastąpiły poważne przegrupowania elektoratu. Wyborcy konserwatywni, nawet krytyczni wobec PiS, zagłosowali na tę partię kosztem Konfederacji, która nie przekroczyła progu w eurowyborach i kosztem Kukiz’15, który też nie przekroczył progu. Wyborcy liberalno-lewicowi, dla których postulaty LGBT były ważne, głosowali nie na Koalicję Europejską, a Wiosnę.

Po piąte – miało to ogromny wpływ na scenę polityczną. Wybory do PE wygrał PiS. Ale partia ta osiągnęła coś znacznie ważniejszego. Powstrzymała odpływ elektoratu, który zaczął się na początku 2019 roku. Wygrała wybory parlamentarne. Opozycja natomiast rozpadła się. Osobno poszła lewica, osobno Koalicja Obywatelska, osobno PSL. Konfederacji udało się po klęsce z wiosny pozbierać, ale już Kukiz’15 przestał się liczyć jako samodzielny podmiot polityczny. Do Sejmu szedł z PSL-em.

Sytuację z roku 2019 sztabowcy PiS postanowili jak widać wykorzystać w kolejnej kampanii. Stąd wyraźne deklaracje o sprzeciwie wobec LGBT. Ostre wypowiedzi polityków. Wreszcie – słowa profesora Czarnka o tym, że należy przestać zajmować się prawami człowieka. Sztabowcy PiS nie zdają sobie chyba sprawy, że sytuacja jest diametralnie inna, niż rok temu. Wtedy, deklaracje Trzaskowskiego i Rabieja były traktowane jako ofensywa lewicowej inżynierii społecznej. Dziś, to słowa polityków PiS są rozumiane jako atak nie na żadną ideologię, ale na ludzi. I mobilizują jeszcze mocniej elektorat opozycji. Po prawej stronie nie mobilizują nikogo. Efekt może być taki, że dzisiejsze przegrzanie tematu przez PiS doprowadzi do porażki Andrzeja Dudy. A jeśli tak się stanie chichotem historii będzie, że zatriumfuje ten polityk, który rok wcześniej do klęski opozycji się przyczynił.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img