środa, 24 kwietnia, 2024

Plotki o starcie Hołowni w Warszawie są wyolbrzymione

Jedyna możliwość, aby zwyciężył ktoś spoza obozu liberalnego, to powrót do sytuacji z roku 2002, kiedy wygrał Lech Kaczyński. Czyli musiałby nastąpić bardzo silny podział w obozie liberalnym, walczyć ze sobą kilka podmiotów. A jednocześnie musieliby pojawić się nowi politycy, zupełnie spoza głównych formacji. I ci politycy musieliby przejmować sporą część elektoratu dotychczas istniejących ugrupowań. Żadne wydarzenia, żadne konteksty życia społecznego na to nie wskazują – mówi prof. zw. dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

fot. Adrian Grycuk Adrian Grycuk [CC BY-SA 3.0 PL (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/deed.en)]
W mediach huczy od plotek na temat rzekomego wycofania się Szymona Hołowni z wyborów prezydenckich. W zamian miałby Hołownia zostać kandydatem na prezydenta Warszawy. Wierzy Pan w taki scenariusz?

Prof. Rafał Chwedoruk: Nie bardzo. Myślę, że ta promowana przez niektóre media kombinacja z Szymonem Hołownią jest trochę wyolbrzymiona. Aby taki scenariusz był realny, to musiałaby nastąpić bardzo silna dekompozycja, kryzys w obozie Platformy Obywatelskiej. Paradoksalnie, to Szymon Hołownia musiałby do tej dekompozycji się przyczynić.

W jaki sposób?

 Musiałby uzyskać na przykład około 20 proc. poparcia, z kolei Rafał Trzaskowski musiałby nie przekroczyć 25 proc. i wejść do drugiej tury z ogromną stratą. Wtedy nastąpiłaby dekompozycja PO i Hołownia stałby się kimś w rodzaju męża opatrznościowego. Jednak szanse na to są naprawdę niewielkie. W przeciwnym razie nie widzę szansy, ani sensu w tym, aby PO zabiegała o poparcie Hołowni, ani tym bardziej aby oddawała mu władzę w mieście, w którym rządzi.

Ale jednak poparcie Hołowni może być bezcenne przed drugą turą?

 Jeżeli Rafał Trzaskowski pewnie, z dobrym wynikiem wejdzie do drugiej tury, to wyborcy Szymona Hołowni i tak go poprą. A w samej Warszawie – pamiętajmy – nawet Rafał Trzaskowski nie był pewny, że będzie wystawiony przez PO na prezydenta, byli inni poważni kandydaci, mówiło się o Andrzeju Halickim. Więc trudno wyobrażać sobie, aby teraz PO, druga pod względem wielkości formacja polityczna, poparła kogoś spoza partii w mieście, w którym zdecydowanie wygrywa. Sytuacja, że ktoś spoza świata polityki tylko z tego względu zostaje kandydatem na prezydenta, byłby trudny do przeforsowania w samej Platformie. Trudno też sobie wyobrazić sytuację, w której druga co do wielkości partia wystawia na prezydenta Warszawy kandydata, który szykuje im konkurencyjną formację. Zmieniając nieco temat. Afer w stolicy nie brakuje.

Czy Warszawa może zostać „odwojowana” czy to przez stronę lewicową, czy prawicową?

To oczywiście niemożliwe, niezależnie od afer. Jedyna możliwość, aby zwyciężył ktoś spoza obozu liberalnego, to powrót do sytuacji z roku 2002, kiedy wygrał Lech Kaczyński. Czyli musiałby nastąpić bardzo silny podział w obozie liberalnym, walczyć ze sobą kilka podmiotów. A jednocześnie musieliby pojawić się nowi politycy, zupełnie spoza głównych formacji. I ci politycy musieliby przejmować sporą część elektoratu dotychczas istniejących ugrupowań. Żadne wydarzenia, żadne konteksty życia społecznego na to nie wskazują.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img